Nie ma reguły po ilu dniach facet ma się odezwać, powinien następnego dnia, w porywach do dwóch dni. Tylko, że czasem rozwój uczucia nie jest jednakowy w obu przypadkach i to nie znaczy Sytuacja miała miejsce przy jednej z parafii w Bełchatowie 24 sierpnia wieczorem, po kłótni wikary miał zostać uderzony w twarz przez proboszcza. Wikary wezwał policję: - Zgłoszenie dotyczyło nieporozumienia na plebani pomiędzy proboszczem i wikarym, strony zostały pouczone przez policjantów - mówi Ewelina Maciejewska z Komendy Tak było miesiąc temu, gdy poznałem mojego przyjaciela. Od tamtego czasu, niejeden raz wyciągaliśmy do siebie łapę na zgodę, bo nawet najlepszym przyjaciołom zdarzają się małe sprzeczki. Wtedy wystarczy przypomnieć sobie, jak bardzo się lubimy i przeprosić albo przyjąć przeprosiny. Opracowała T. Musielak. Nikt nie lubi napiętej sytuacji, ale każda kłótnia ma swoje niuanse: kto ją zainicjował, jakie cechy osobowości ma każda ze stron, jakiej płci są uczestnicy kłótni. Żadnego seksizmu – mężczyźni i kobiety często stawiają się inaczej. Na przykład mężczyzna po kłótni może zostawić kobietę w spokoju, aby się uspokoiła. Umiejętnością, którą powinien posiąść każdy gość, jest umiejętność właściwego żegnania się. Opuszczając przyjęcie jesteśmy zobligowani do pożegnania się z gospodarzami (wyjątkiem są duże przyjęcia stojące, ale o tym dalej). Złym pomysłem jest opuszczanie domu znajomych bez pożegnania, ale też złym pomysłem jest Jeśli chcesz mieć poczucie, że dokładasz wszelkich starań do tego, żeby zwiększyć szansę na porozumienie, opowiem Ci dzisiaj o tym, w jaki sposób w 5 prostych krokach możesz przygotować się do tego, żeby zacząć rozmowę zamiast kłótni. Krok pierwszy. Poświęć chwilę sobie. Dowiedz się, o co Ci tak naprawdę chodzi. Pomimo całej naszej dobrej woli nie jesteśmy w stanie całkowicie uniknąć kłótni. Jedynie Bóg może złagodzić zawód, jaki przynoszą. Niemniej jednak kłótnie są okazją do tego, by podać w wątpliwość swoje zachowanie, a także, w razie potrzeby, by uznać swój brak racji. Po łzach i krzykach przychodzi czas na przeprosiny. Wraz z wprowadzeniem szczepionek przeciw COVID-19 u wielu pojawiają się obawy - m.in. o to, komu szczepionka przyniesie korzyści i kto może ją przyjąć. Mówi o tym dr hab. n. med. Ernest Kuchar, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii. - Każdy chciał pierwszy ustrzelić niedźwiedzia i nikt już nie słuchał poleceń Wojskiego. 20) Kto znalazł się w niebezpieczeństwie podczas polowania? - W niebezpieczeństwie znalazł się Hrabia. 21) Jaki był powód kłótni pomiędzy Asesorem a Rejtanem?- Kłócili się kto ustrzelił niedźwiedzia, gdyż obaj jednocześnie oddali Sejm po kłótni przełamał impas. Pierwszy raz stało się to tuż po rozpoczęciu posiedzenia, gdy poseł SLD Tadeusz Iwiński zgłosił wniosek, aby Sejm rozpatrywał w czasie transmisji vu0A. czy znow wyciagnac pierwsza reke? - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 11 ] 1 2012-06-21 23:21:32 lara29 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-12 Posty: 79 Wiek: 30 Temat: czy znow wyciagnac pierwsza reke?dziewczyny czy po klotni z chlopakiem odzywacie sie pierwsze?jak sie zachowac w takich sytuacjach gdy po klotni on milczy kilka dni,i nie ma roznicy kogo to wina,czy odezwac sie pierwszemu czy az to on zrobi?moze go przetrzymac zeby sprawdzic czy mu zalezy,no wlasnie a jak chlopak czesto tak postepuje to moze rzeczywiscie mu nie zalezy,albo zaczyna odzywac sie bo dwoch dniach ma ochote na seks,a po masz wrazenie ze tylko po to sie odezwal bo znowu jest chlodny,a moze przetrzymac go bez seksu?przeciez nie mozemy wyciagac reki zawsze pierwsze,bo oni szybko sie do tego wy postepujecie w takich sytuacjach? 2 Odpowiedź przez bezradny -uk 2012-06-21 23:29:57 bezradny -uk Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-21 Posty: 4 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?JAKO FACET RADZE POROZMAWIAC. 3 Odpowiedź przez mada77 2012-06-21 23:34:24 mada77 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-19 Posty: 291 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke? o mnie chodzi,caly czas ja pierwsza robilam pewna,ze wlasnie dlatego mnie nie mnie niemilosiernie,a ja i tak sie prostu nie wytrzymywalam,az zaczelo to przypominac on nabieral pewnosci i przerzucal wine na to byl najwiekszy blad ,jaki ,jak uwazasz,jak 4 Odpowiedź przez question 2012-06-21 23:42:56 Ostatnio edytowany przez question (2012-06-21 23:43:29) question Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-04 Posty: 21 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?Myślę że odezwać powinien się ten kto doprowadził do kłótni, w ramach przeprosin, żalu. Wiem, że to nie zawsze jest regułą, ale tak wypada- zresztą jeżeli odzywasz się zawsze Ty, nawet jeśli on zawinił to jest to nie fair i powinnaś to zasugerować. 5 Odpowiedź przez lara29 2012-06-21 23:57:20 lara29 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-12 Posty: 79 Wiek: 30 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?mada zgadzam sie z toba,oni to wykorzystuja jak zawsze pierwsze sie odzywamy,moze jestem wredna ale tym razem poczekam na niego,zasluguje na normalne traktowanie a nie na lekcewazenie mojej osoby,niezle bedzie musial sie teraz napracowac zebym go normalnie troche sie boje jakie wynikna z tego konsekwencje,ale jak mu zalezy to sie postara,zle mowie?dziewczyny nie dajmy soba pomiatac! 6 Odpowiedź przez mada77 2012-06-22 00:06:21 mada77 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-19 Posty: 291 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?Wiem w czym rzecz,moj eks przekroczyl wszelkie mozliwe granice w braku wina byla taka,ze pozwolilam sie zdominowac ,i robil co kazdej awnturze ja wtedy gdy nakrylam go na pisaniu z babami z niestanowcza,wlazl mi na glowe i obrocilo sie to w zwiazek patologiczny,zwiazek katai ofiary. 7 Odpowiedź przez lara29 2012-06-22 00:17:22 lara29 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-12 Posty: 79 Wiek: 30 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?czyli uwazasz ze warto walczyc i pokazac mu ze nie moze mnie w ten sposob traktowac? 8 Odpowiedź przez mada77 2012-06-22 00:25:40 mada77 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-19 Posty: 291 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?Nie-warto,a trzeba! 9 Odpowiedź przez klarek 2012-06-22 08:09:23 klarek Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-28 Posty: 896 Wiek: 52 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke?Jak ty zaczęłaś, to ty powinnaś się odezwać? I radzę to zrobić jeśli ci zależy na tym związku. A często się kłócicie ? I o co? Kto zaczyna ? 10 Odpowiedź przez Leila01 2012-06-22 09:55:03 Leila01 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-11 Posty: 2,752 Odp: czy znow wyciagnac pierwsza reke? Jakie to dziecinne...Ja przestałam sie juz fochać. Kłócimy sie /sporadycznie alleluja/, "po przepychamy" słownie i zalega cisza na jakiś czas /kilka minut, maks. 30/. On sie pyta czy jestem zła /zawsze/. Wcześniej zazwyczaj byłam. Teraz po prostu szkoda mi energii i czasu na boczenie się bo i tak w końcu wszystko sie wyprostuje i tak. I nie chce mi sie po prostu "fochac".Fakt faktem, mam takiego partnera, który nauczył sie doprowadzać rozmowy do końca. Na początku związku zwyczajnie "uciekał".Wszystko zależy od ludzi. A jak Twój "chłopczyk" boczy się a potem mizia bo chce mu się seksiku to zwyczajnie powiedz mu jak to wygląda. Jak to nos w górze, obrażony książę, a jak wzięła go "chcica" to przyłazi jak sie nie zachowują dojrzałe istoty... To my tworzymy nasze własne przeznaczenie... Posty [ 11 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 Witam Was wszystkich! Proszę Was o udzielenie własnych opinii i skomentowanie sytuacji w jakiej się znalazłam. Opisałam to szczegółowo tak, aby osoby które chcą mi doradzić miały dużo informacji na ten temat. Zakończyłam pierwszy rok studiów. Stworzyłam wraz z pięcioma studentami taka "paczkę". Jedna z nich zaprosiła nas do siebie na "zakończenie I roku studiów". Mam 21 lat, pozostałe koleżanki są starsze więc było to spotkanie na poziomie, bez spożywania zbyt dużej ilości alkoholu oraz bez towarzystwa męskiego. Wszystkie są mężatkami, a ja jestem narzeczoną od 2 m-c. Poruszyłam temat z moim TŻ. Mu się ten pomysł nie podoba, bo jest wiele przeciwności aby tam się znaleźć (tego dnia pracuje do 16 a pociąg do miejscowości w której mieszka koleżanka jest o 15:40, następnego dnia mam na 6:45 więc będę niewyspana, czym w ogóle wróce - pociąg odpada bo o 22:30 mi nie pozwoli wrócić samej). Temat odłożyliśmy na później. Załatwiłam w pracy, że skończę o 2 h szybciej, tak żeby zdążyć na pociąg. Uważam, że to iż mam na rano następnego dnia nie ogranicza mnie żeby spotkać się z dziewczynami. To mnie obliguje do tego, że powinnam wrócić szybciej i nie przesadzić z porą położenia się spać - do północy najpóźniej). Poruszyłam drugi raz ten temat z moim facetem. Ten pomysł mu się nie podoba, czy musze jechać. Stwierdziłam, że mi zależy. Chcę z nimi utrzymywać relację nie tylko podczas roku akademickiego i że bardzo mi miło, że zapraszają mnie i chcą, żebym z nimi spotykała się mimo takiej różnicy wieku - to dla mnie ważne. Padło pytanie jak chce wrócić, że z tym jest problem. Wyjaśniłam mu, że wszystkie inne przeciwności udało mi się pokonać, a o powrót chcę poprosić jego żeby po mnie przyjechał. Po pozostałe koleżanki mężowie również przyjeżdżają, wiadomo że 1-2 drinki będą. Stwierdził, że do tematu jeszcze wrócimy (był to czwartek, a w sobotę było spotkanie). W piątek dopiero wieczorem mieliśmy czas, żeby dłużej porozmawiać. Pewna, że to pytanie retoryczne zapytałam, czy po mnie przyjedzie stwierdził, że mam się nie obrazić ale nie zrobi tego. Argumenty: ma ciężki okres w pracy i jest zmęczony, nie chce mu się tyle jeździć, czuje się jak taksówkarz, że ja będę w domu do północy a on przed pierwszą w nocy bo mieszkamy od siebie 30 km. Zapewniłam, że finansowo bym mu dała na paliwo. Mu się w ogóle ta cała sytuacja nie podoba (od początku) i sory ale nie zgadza się. Poczułam się jakbym dostała w twarz. Wiadomo, że wieczór przed spotkaniem jest mi ciężko załatwiać jakikolwiek inny transport (następnego dnia od rana byłam w pracy). Negocjowałam, ale nic z tego. Bez histerii i scen przyjęłam jego decyzję i spokojnie bez złych emocji skończyliśmy rozmowę. Strasznie mi zależało żeby z nimi się spotkać, zadzwoniłam do koleżanki, czy razem z mężem nie zrobią kółka i nadjadą do mojej miejscowości żeby mnie odwieść. Następnego dnia dała mi znać, że zgodził się jej mąż i odwiozą mnie. Po pracy rozmawiałam z moim TŻ i poinformowałam go, że jadę na spotkanie, bo udało mi się załatwić transport. Wyraźnie zaczął być niemiły, zobojętniały i nierozmowny. Uświadomiłam go już wcześniej gdy nie podobało mu się to że mam sie spotkać z koleżankami, że to że jestem z nim to nie znaczy, że nie mogę od czasu do czasu spotkać się ze znajomymi (i tak rzadko wychodzę sama, praktycznie w ogóle). Podczas tej rozmowy poruszył temat niedzieli - co będziemy robić. Stwierdziłam, że jedziemy przecież do niego na grilla (kilka dni wcześniej mówił, że jego mama organizuje; wiedział, że upiekłam ciasto na niedzielę, jak są grille, odpusty to zawsze do jego rodziny jedziemy; bardzo rzadko zdarza się żebyśmy nie pojechali). On oznajmił, że mówił o tym ale to nie znaczy, że tam jedziemy. Wiedział, że upiekłam ciasto na niedziele, ale on nie wiedział że to akurat na grilla. Poza tym kończe prace w niedzielę o 16, będziemy u niego po 17 więc uważa że to za późno (zazwyczaj grill zaczynają między 16-17). Poza tym musi znowu tyle jeździć. Dodam, że dobrze zarabia, ma pieniądze na paliwo bez wiązania końca z końcem). Ręcę mi opadły. Miałam dość, byłam wściekła. Powiedziałam, że kończę rozmowę bo jestem zła. Zadzwoniłam, za ok. 30 min gdy emocje mi opadły i zadałam pytanie dlaczego jest taki suchy, dlaczego taki niemiły, co się stało. Czy go uraziło to, że jadę na spotkanie z dziewczynami. Wyraźnie coś go uraziło. Nigdy takich problemów nie robił jak mieliśmy jeździć do niego na grilla itd. Stwierdził, że ma gorsze dni i dlatego jest taki zobojętniały. Cóż, zapytałam czy mogę jakoś mu pomóc, stwierdził, że nie, samo musi mu minąć. Miałam w tym momencie czas z nim rozmawiać bo później było to spotkanie, a on w ogóle nie wykazywał chęci rozmowy więc ja skończyłam rozmowę. Spotkanie z dziewczynami udało się. Mile spędzony czas w gronie. Pod koniec spotkania dałam mu znać, że za 30 min będzie mąż koleżanki i że będę przed północą w domu. OK on czeka aż wrócę. Gdy byłam już w domu zadzwoniłam do niego. Stwierdził, że jeśli chcę jechać w niedzielę na tego grilla to muszę się zwolnić z pracy o 1h. Następnego dnia dałam mu znać na przerwie że udało mi się zwolnić. Przyjechał po mnie był bardzo miły, uprzejmy. Chciał mi nawet coś kupić w sklepie (był na zakupach zanim po mnie przyjechał) ale nie było mojego rozmiaru więc nic nie kupił. Ja wyraźnie byłam niezadowolona i nie ukrywałam tego. Leżało mi na sercu, że mówiąc mi o grillu tydzień wcześniej, gdzie ja oznajmiam mu, że piekę ciasto na ten dzień, nagle robił problem, żeby mnie tam zabrać. Tak jakby chciał mi zrobić na złość, że mimo że on nie pomógł mi gdy potrzebowałam powrotu z spotkania, poradziłam sobie sama. Nigdy nie robił takich problemów. Dlatego uważam, że był to efekt tego spotkania z dziewczynami, z którym od początku u niego był problem. Do tego fakt że nie moge na niego liczyć w potrzebie (kwestia dojazdu ze spotkania). Ale rozmowe o tym odłożyłam na koniec spotkania, po grillu, aby nie dyskutować na boku o tak istotnych rzeczach, które we mnie siedzą. Więc na grillu przed jego rodziną udawaliśmy, że jest ok, ale jak byliśmy chwilami na boku osobno (np. spacerowaliśmy) to wyraźnie byłam zła i mało rozmowna w przeciwieństwie do niego. Gdy skończył się grill odwiózł mnie, spacerowaliśmy i nawet rozmawialiśmy już ok. Tzn. moje niemiłe nastawienie do rozmowy zmieniło się. Postanowiłam poruszyć temat weekendu. Opisałam, że jeśli wiedział, że nie będzie chciało mu się jechać po mnie na spotkanie z dziewczynami, skoro te wszystkie przekonania miał to czemu dał mi nadzieję, że zapewni mi powrót. Mógł od razu stwierdzić, że w tej sytuacji nie mam co na niego liczyć. Gdzie indziej szukałabym pomocy i osoby, która by mnie odwiozła. On natomiast wtedy odpowiedział, że do tematu wrócimy i tym samym dzień przed postąpił tak żebym faktycznie nie pojechała. Wiadomo, że od początku mu się ten pomysł po prostu nie podobał. Dlaczego? - bo mogłam w inny dzień się umówić (wiadomo, że pytanie każdej kiedy pasuje powoduje, że nie zgadamy się, padł termin i pytanie dziewczyn czy będę), mogłyśmy się umówić gdzieś blisko jego miejscowości (żeby miał bliżej i żebym miała lepsze połączenia pkp, pks), najlepiej spotykać się z nimi w trakcie roku akademickiego po zajęciach kiedy wszyscy są na miejscu pod szkołą a nie tak osobno bo to problem z powrotem do domu i z tym, że wtedy wracam późno, jakbym wracała z egzaminu to jeszcze by przełamał się i mnie odebrał i pojechał po mnie ale że to jest spotkanie to czuje się jak taksówkarz; co by pomyśleli o mnie jego rodzice gdyby powiedział, że jedzie po mnie tak późno z imprezy, jest zmęczony i musi się wyspać, zbyt dużo jeździ. Stwierdziłam, że skoro miał takie uprzedzenia to nie pojawiły się dzień przed spotkaniem tylko już wcześniej, że mógł od razu powiedzieć że nic z tego. Obcy mąż zgodził się mnie odwieźć do domu, a mój narzeczony ma z tym problem. Jak taksówkarz to właśnie ten koleżanki mąż mógł się poczuć a nie mój TŻ skoro tyle się znamy i nie jestem dla niego przecież obcą osobą. Wiedział, jak bardzo chce się z dziewczynami spotkać. Z kulturalnej rozmowy zaczęliśmy się ostro kłócić (akurat siedzieliśmy na ławce). Nadmieniłam mu o jego stosunku do naszego wyjazdu do niego na grilla. W pewnym momencie wstał i powiedział, że chce wracać. Poprosiłam, żeby usiadł, bo nie skończyliśmy rozmowy. A on stwierdził, że on skończył rozmowę. Wrzało... wstałam wkurzona, pełna emocji on tak samo mocno zdenerwowany. W czasie drogi pod mój dom porównał mnie do swojej siostry (jej zachowania nie toleruje, bo wyjeżdża z koleżankami za miasto, nie mając zapewnionego powrotu dzwoni do swojego taty, żeby po nie przyjechał - on uważa, że to nieodpowiedzialne i on by nie pojechał po swoją córkę w takiej sytuacji). Dodam, że ja nigdzie nie pojechałabym gdybym nie miała zapewnionego powrotu - logiczne, mimo to zostałam do niej porównana. Dodał, że się zmieniłam od momentu, w którym mnie poznał. Mianowicie wracam wieczorami do domu Moje powroty do domu w nocy, tzn. o 24 są spowodowane tym, że tak miałam ostatnio ułożony grafik. Zaznaczyłam personalnej, że preferuje godziny poranne, na efekty musze poczekać gdy ułoży kolejny grafik, czy uwzględniła moją prośbę. Dodam, że gdy dowiedział się o tym, że będę musiała kończyć przez kilka dni o 24 to był wściekły jak osa, tego dnia z nim nie można było o niczym innym porozmawiać, była wtedy mała sprzeczka - wytłumaczyłam mu, że też mi się nie podoba to że kończe tak późno, ale to moja praca. Szukam od roku innej ale efektów brak. Teraz uogólnił i stwierdził, że się zmieniłam. Dodał, że zaraz będzie impreza zakładowa, też wróce do domu późno, później będą półmetki studenckie i też wróce późno. Generalnie problem z tym, że późno wracam. Kwestie imprezy zakładowej u mnie nawet w pracy jeszcze nie jest na ten rok poruszona (mamy co rok, mój TŻ zresztą też chodzi na swoje imprezy zakładowe raz do roku, ale on chodzi bo musi a mi zarzuca, że ja ciesze się na nie), a półmetki to chyba w szkole średniej robią, a nie na studiach - totalnie wyolbrzymił wszystko. Generalnie mój TŻ jest domatorem i nie przepada za imprezami, nie tańczy i genralnie nie lubi takich rzeczy. Ja też nie jestem imprezowiczką, ale raz na ruski rok mogę iść na spotkanie takie jak impreza zakładowa, troszkę tańca.. jak ludzie są zgrani to też się odważę troszkę pobujać. Do królowej parkietu mi daleko. Wkurzył mnie na maksa. On dostał robotę u swojego ojczyma (jest prezesem) w zakładzie pracy, nie miał problemu z szukaniem ofert na rynku pracy. Ja pracuję w restauracji a jestem po technikum ekonomicznym i na studiach wyższych mimo to pracy nie mam biurowej (szukam od roku). Jest jak jest z godzinami pracy, ale cóż moge zrobić z tym, taka praca. Niech wyjdzie na rynek pracy i znajdzie inna ofertę pracy. Mało to i niech go jeszcze zatrudnią spośród 100 aplikantów. Akurat podjechał pod mój dom, wyszłam (coś chyba jeszcze mówił - byłam tak zirytowana, że nie wiem nawet co), trzasłam drzwiami i bez oglądania się za siebie poszłam do domu. On ruszył z piskiem opon, emocje, nerwy i wszystko co złe. Zawsze pisał mi, że dojechał. Czekałam ponad godzine (do domu ma 30 min drogi). Martwiłam się, że nie dojechał, że mogło się coś stać, bo nie napisał mi ani nie zadzwonił jak zawsze przed zaśnięciem. Napisałam, czy jest w domu. Opowiedział: "A gdzie mam być". Nic już nie odpisałam, nie rozmawialiśmy jak zawsze przed spaniem. I cisza.... rano przed pracą zawsze dzwonił i rozmawialiśmy, zawsze. Nie zadzwonił. Po pracy też nie. I tak już dziś drugi dzień. Nigdy nie mieliśmy cichych dni. Zawsze po kłótni jakoś się dogadywaliśmy i zawsze zadzwonił jak przyjechał do domu po spotkaniu ze mna. Opisałam tych kilka dni z mojego życia szczegółowo i powstrzymywałam się, żeby nie było tu mojej oceny i komentarzy. Żeby osoby które chcą przeczytać tak długi tekst mogły napisać co o tym wszystkim myślą. Kto teraz powinien się odezwać? Cisza trwa..Dziękuje tym, którzy zechcą mi pomóc Jeśli opisałam coś niezrozumiale to zadawajcie pytania. Ważna jest dla mnie każda opinia. Pozdrawiam Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2018-03-15 23:59:56 Klara75 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-03-15 Posty: 1 Temat: Mój chłopak długo się nie odzywa po kłótniOstatnio przeżywam trudny okres w życiu, przygotowania do matury, chora mama, do tego koleżanki z klasy nagle się ode mnie odwróciły. Piszę o tym, bo w poniedziałek powiedziałam o tym swojemu chłopakowi z prośbą o jego wsparcie w tych trudnych dla mnie chwilach, po czym on zareagował na to bardzo obojętnie. Bardzo się wkurzyłam z tego powodu i w złości powiedziałam mu, że go nienawidzę, ponieważ poczułam się tak jakby właśnie zostawiła mnie ostatnia bliska mi osoba. Tego samego dnia próbowałam się z nim skontaktować i go przeprosić, bo wiem, że bardzo go zabolało to co powiedziałam. Dzwoniłam, pisałam, nagrywałam się..i nic cisza od 4 dni. Od tego czasu codziennie płaczę i nie wiem co mam zrobić, ponieważ bardzo cierpię z tego powodu wiem, że z jednej strony sobie na to zasłużyłam, ale to tak boli, że nie daje sobie z tym rady. Dodam to tego, że jesteśmy ze sobą od 1,5 roku i dosyć dobrze się znamy. Kocham go i chcę z nim być. Zastanawiałam się tylko czy warto spróbować jeszcze raz się odezwać po tym jak ochłonął, ale boję się, że wyjdę na desperatkę, że znowu wyjdzie po jego myśli, a ja daje sobą manipulować w ten sposób. Z drugiej strony on jest dosyć zamknięty w sobie i rzadko kiedy pierwszy się odzywa. Nie wiem co mam robić, bo w mojej pojawiają się różne myśli, raz nawet pomyślałam, że dobrze by było gdybym umarła, bo nikt już by nie cierpiał z mojego powodu, ale było to tylko chwilowe zachwianie, prócz tego myślę jeszcze, że może on po prostu nie chce już ze mną być i tymi słowami nawet poszłam mu na rękę..Ehh..najgorsze jest to, że przez to wszystko nie mogę się skupić na niczym innym, na przygotowaniach do matury tym bardziej. Nie wiem co mam robić, myślicie, że warto odezwać się jeszcze raz, czy czekać aż on się odezwie biorąc pod uwagę, że wydzwaniałam tego samego dnia i nic? 2 Odpowiedź przez Leśny_owoc 2018-03-16 00:47:55 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2018-03-16 00:48:55) Leśny_owoc Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-03-16 Posty: 1,466 Odp: Mój chłopak długo się nie odzywa po kłótni Po pierwsze (i najważniejsze) się uspokój! Wiem, że trudno będzie Ci uwierzyć, ale z wiekiem naprawdę dowiesz się co to są prawdziwe problemy . Jeśli chodzi o koleżanki - to poszukaj nowych, dotychczasowe olej. Szkoda życia. Spróbuj więcej chwil spędzać z mamą, abyście obie się wspierały. Chłopak... no cóż źle zrobiłaś, ale z drugiej strony z Nim coś mocno nie halo. Słyszy, iż Jego dziewczyna ma poważne (jak na Wasz wiek, oczywiście za wyjątkiem choroby mamy - to coś bardzo poważnego) problemy, a zero wsparcia? Do tego pomimo przeprosin - zero refleksji "może nie dałem wsparcia?". Radzę Ci tu i teraz zakończyć tę farsę którą zwiesz "związkiem". Być może On nie czuje się na siłach, aby wspierać Ciebie w trudnych chwilach?Wiem jedno - będzie lepiej . Przestań uzależniać własne szczęście = samoocenę od innych osób. Jak sama zauważyłaś to jest Twój poważny problem. 3 Odpowiedź przez zmartwiony86 2018-03-16 15:00:15 zmartwiony86 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-05-18 Posty: 904 Odp: Mój chłopak długo się nie odzywa po kłótniMoim zdaniem albo facet ma już po dziurki w nosie Twoich narzekań i chce odpocząć albo chciał od dawna Cię rzucić i teraz skorzystał z takiego pretekstu, 4 Odpowiedź przez UżytkownikForum 2018-03-17 16:09:24 UżytkownikForum Gość Netkobiet Odp: Mój chłopak długo się nie odzywa po kłótniJeśli mówisz komuś, że go nienawidzisz to licz się z tym, że może się już w ogóle nie odezwać. 5 Odpowiedź przez Monoceros 2018-03-17 18:36:55 Monoceros Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-03-13 Posty: 3,146 Wiek: XXX Odp: Mój chłopak długo się nie odzywa po kłótni Leśny_owoc napisał/a:Po pierwsze (i najważniejsze) się uspokój! Wiem, że trudno będzie Ci uwierzyć, ale z wiekiem naprawdę dowiesz się co to są prawdziwe problemy . Jeśli chodzi o koleżanki - to poszukaj nowych, dotychczasowe olej. Szkoda życia. Spróbuj więcej chwil spędzać z mamą, abyście obie się wspierały. Chłopak... no cóż źle zrobiłaś, ale z drugiej strony z Nim coś mocno nie halo. Słyszy, iż Jego dziewczyna ma poważne (jak na Wasz wiek, oczywiście za wyjątkiem choroby mamy - to coś bardzo poważnego) problemy, a zero wsparcia? Do tego pomimo przeprosin - zero refleksji "może nie dałem wsparcia?". Radzę Ci tu i teraz zakończyć tę farsę którą zwiesz "związkiem". Być może On nie czuje się na siłach, aby wspierać Ciebie w trudnych chwilach?Wiem jedno - będzie lepiej . Przestań uzależniać własne szczęście = samoocenę od innych osób. Jak sama zauważyłaś to jest Twój poważny mój borze, Leśny Owocu, już bardziej protekcjonalnie nie mogłaś zabrzmieć... czyli chora mama to nie jest prawdziwy problem? Odwracający się od Ciebie ludzie to nie jest problem? Nie odzywający się od 4 dni partner romantyczny to nie prawdziwy problem? Umniejszanie czyichś problemów dlatego, że jest młodszy i ma mniejsze doświadczenie z radzeniem sobie z wszelkiego rodzaju kłopotami jest nie w życiu takie momenty, gdzie jest trudno, i wtedy liczy się na najbliższych. Na kogo ona ma liczyć, skoro w tym momencie osoby, które przy niej były, nie reagują na jej próby kontaktu?Twoja złość, Autorko wątku, pewnie była trudna do zniesienia dla twojego partnera. Sama musisz ocenić, czy chcesz być z kimś, kto tak reaguje na twoją złość - zamiast porozmawiać, zareagować na próby kontaktu, chęć porozumienia unikaniem. Niestety wygląda na to, że jemu nie zależy na twoich przeprosinach, nie ma ochoty na poprawienie sytuacji. Co prawda jesteście bardzo młodzi, więc to jasne, że umiejętność rozmawiania (a także kontrolowania swoich emocji i wyrażania swoich uwag bez atakowania innych) wypracowuje się właśnie w relacji. Mam nadzieję, że jeśli się okaże, że facet chce jednak rozmawiać, i ty też będziesz tego chciała, to uda wam się poukładać to, co między wami jest i w jaki sposób zachowujecie się wobec siebie - bo krzyczenie komuś, że się go nienawidzi jest dziecinnym zachowaniem, ale unikanie kogoś, z kim się było przez 1,5 roku również jest wyjątkowo masz dobrą relację z matką, może z nią porozmawiaj. Jej choroba nie oznacza, że nie jest w stanie dać ci wsparcia, którego potrzebujesz. If you can be anything, be kind. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź